Bugiem 2012

Po całonocnym rajdzie po wąskich, krętych i dziurawych drogach Polski wschodniej, tuż po czwartej nad ranem zrzuciłem mój ponton do niewielkiej rzeczki na granicy z Białorusią. Udało się! Tuż przed wschodem słońca byłem już na posterunku – czekałem z aparatem w ręku na wyjątkową o tej porze grę świateł. Widok jest mistyczny: nad wodą unosi się poranna, złowieszcza mgła, gdzieś nad białoruskim, przepastnym i mrocznym lasem pojawia się najpierw łuna świetlna, a po chwili między wysokimi drzewami zaczynają strzelać w moją stronę promienie wschodzącego słońca. Kilka kilometrów dalej, gdy po mgłach nie zostało już śladu, najpierw bóbr przeciął mój szlak i zanurkował, a po kilkuset metrach za zakrętem ujrzałem na piaszczystej plaży nagą rusałkę. Zastanawiałem się, czy to miejscowa wieśniaczka, czy też wakacjuszka zażywała tak nęcącej dla oka porannej kąpieli w rzece, nie spodziewając się rzecznego przybysza. Za dużo tych wrażeń na raz! Zatrzymałem się późnym porankiem przy urokliwym brzegu, zacumowałem mój wehikuł i zapadłem w długi, smaczny sen pod wielką sosną.